Los Angeles

Złapała go za rękę.
– Musisz mnie przekonać, żebym pozwoliła ci pocałować mnie w usta.
Nieźle mu szło, kiedy powiedział, że kocha je obydwie.

- Zrobie, co zechcesz.
Taki maly rewanzyk.

Uśmiechnęła się.
– Och, nie. Sam kombinuj.
HA.
HA HA.
HA HA HA.

Popatrzyl na nia i przechylil glowe w zamysleniu. A potem podniosl sie, otworzyl mala buteleczke szampana i cala ja nim oblal. Rzucil sie na lozko, przygwozdzil ja, lapiac za nadgarstki i calowal, zlizujac alkohol z twarzy, chociaz sie bronila.

Hm, powiedziała mu przecież o szampanie. Coś, że go z niej zliże... Wiedziałam, że jednak to zrobi.
Trochę się broniła, bo chciała coś powiedzieć, po dłuższej chwili udało jej się uwolnić usta.
– Opowiedz mi za to o swojej żonie, wtedy nie będę się wzbraniać...
Była cholernie ciekawa, co też takiego może usłyszeć.

Wybila go troche z rytmu, bo juz nie mial spodni i spijal babelki z mostka. Przejechal dlonmi wzdluz jej ciala i usiadl na piersi. Masowal jej ramiona i bark.
- Jest starsza ode mnie, ambitna i uzdolniona muzycznie oraz alchemicznie. Wiesz, czym jest alchemia, nie? Tez jestes czarodziejka, wygladasz na jedna. Z wygladu do zludzenia przypomina ciebie: malutka, krepa i piekna. Sprezysta. Twarda. Moglbym ja pieprzyc caly czas.
Przytrzymal jej ramiona za glowa i pocalowal.

Spojrzała na niego uważnie.
- Każdy mógłby to zaobserwować. Powiedz mi o niej coś, czego nie widać na pierwszy rzut oka.

Zastanowil sie chwile.
- Nie lubi rozmawiac o tym, ze byla prostytutka. I jest bardzo o mnie zazdrosna. Do tego stopnia, ze uderzyla mnie pare razy. Latwo ja urazic i wyprowadzic z rownowagi. I przebacza mi wszystko, bo nie wyobraza sobie zycia beze mnie, dokladnie tak mowi: nie wyobrazam sobie zycia bez ciebie.
Znow ja calowal.

Uśmiechnąła się do niego.
- Wydaje mi się, ze mówi to, co myśli. Mówisz o niej w taki ciepły sposób, a mimo to chcesz ja zdradzić ze mną.

Poruszyl powoli biodrami.
- Lubie nowe doznania.
Odchylil sie do tylu i zamruczal.
- Chce byc najlepszy. Chocbys miala stu przede mna, chce byc jedynym, ktorego zapamietasz.

Zasmiala się.
- Nie miałam stu przed tobą. Miałam wielu, ale nie az tylu.
Zastanowiła się przez chwile.
- Już cię zapamietalam. Jesteś jedynym, który dostał mnie bez płacenia.

Scisnal penisa jej piersiami.
- Dlaczego?
Najlepsze pytanie.

- Dlatego, ze mnie intrygujesz. Fascynujesz. I podniecasz. Żaden klient nigdy mnie nie podniecal.

Och, jak bylo mu dobrze! Nie mogl zebrac mysli, sciskal mocno jej piersi, szczypal brodawki i ocieral sie o nia jak oszalaly, dusil w sobie rozkoszne jeki i tylko oddychal szybko przez nos.
- Dotknij mnie - poprosil.
Patrzyl jej prosto w oczy.

Dotknęła najpierw jego dłoni, sciskajacej jej piersi, potem swojej piersi, a na końcu musnęła opuszkami jego penisa.
Patrząc mu prosto w oczy.

Poslinil palec, a potem dotknal jej warg.

Polizala go po palcu i delikatnie przygryzla.

Zlapal ja za szyje.
- Zlap mnie za jadra.
Ups? Pochylil sie i pocalowal ja dlugo i upojnie.

Złapała i delikatnie scisnela.
Bardzo delikatnie.

Sapal jej w twarz i z trudem sie wyprostowal. Trzymal ja juz mocno za piersi i tarl nimi goraczkowo o penisa. 
- Och, Lena, kurwa...
Opsiaa... Ktos tu wypadl z roli.

Złapała go zdecydowanie za rękę, która sciskal jej pierś.
- Stoj. Jak mam na imię?
Mruzyla oczy. Ale wpadł.

Zamrugal.
- Co?
Czy on wlasnie nazwal ja imieniem swojej zony?

No tak.
- Zapytałam, jak mam na imię? Zastanów się dobrze.
Chyba zaraz bedzie musiał pożegnać Rose.

- Rose. Masz na imie Rose.
Znowu wpakowal jej dlon do ust.
- Mocniej...
Juz prawie dochodzil.

Znowu go ugryzła.
Scisnela swoje piersi mocniej wokoł jego penisa.