Los Angeles

Na pewno bedzie pieknie przepraszal. Chyba chce, zeby pieknie przepraszal? Spial sie caly i gwaltownie wytrsynal. Dyszal ciezko, wpychajac w nia gleboko jezyk.

Nie zdążyła przełknąć, bo w momencie, kiedy wsadził w nią język, doszła.
– AAAAAAAA...!
I wszystko jej pięknie pociekło po twarzy i dekolcie.

Musial natychmiast na nia spojrzec, wiec obrocil sie i zastygl w miejscu, bo nigdy czegos takiego nie widzial, sama mysl, ze patrzy na swoja zone, cala unurzana w nim, zarozowiona i z kompletnie nieobecnym wyrazem twarzy, uderzala mu do glowy i prawie zemdlal, nie zartuje.

Ona tymczasem głośno dyszała, nie wiedziała, co ze sobą zrobić, chyba jeszcze nie do końca do niej docierało, co się właściwie tutaj stało.

Tik tak, tik tak...

Jakoś leniwie przekręciła głowę w stronę zegara i zaraz się zerwała na równe nogi.
– Kurwa!
Wybiegła szybko do łazienki, zerknęła w lustro i jęknęła. Zmoczyła skrawek ręcznika i zaczęła się wycierać prowizorycznie, wreszcie się wkurzyła, wpadła znów do pokoju, złapała różdżkę, machnęła raz a dobrze i już była czysta.
– Na co czekasz, zbieraj się, czas nam się skończył.
W pośpiechu wciągała na siebie kolejne części garderoby, kolejnym machnięciem różdżki wyczyściła też pończochę, założyła obie i przypięła do pasa.

Poderwal sie i zlapal ja mocno w pol.
- Co ty przed chwila zrobilas?
Nie pusci, chociaz on byl jeszcze zupelnie nagi, zgrzany i sliski od jej sliny, a ona w niezapietej sukience. Twarz lekko mu polyskiwala, oblizywal usta.

Zaczerwieniła się.
– Nie zdążyłam... I cała się umazałam w tobie... Nie powtórzymy, jeśli ci się nie podobało...
Zaczerwieniła się jeszcze mocniej. Jej się podobało.
Zaczęła go od siebie odciągać.
– No chodź, nie mamy czasu na kolejną rundę...

Obrocil ja i strzelil silnie w tylek.
- Teraz nie bede mogl pozbyc sie tego obrazu z glowy.

– Więc się nie pozbywaj – powiedziała wyzywająco. – A teraz zapnij mi sukienkę, skoro już jesteś z tyłu.

Zapial, calujac i lizac po lopatkach. Odgarnal jej wlosy na bok i mocno do niej przywarl. No nie ubierze sie, menda, dopoki ona sie na niego nie wydrze. Albo go nie ubierze.

– Zobaczysz, będziesz dopłacał za trzecią godzinę...
Na razie jeszcze jest grzeczna i uprzejmie go prosi, ale jeśli będzie zmuszona zrobić to jeszcze raz, będzie krzyczeć.
Oparła nogę o krawędź łóżka i zaczęła poprawiać pończochę, żeby nie wystawała spod sukienki.

Usiadl na lozku tuz przy jej stopie i rozlozyl nogi.
- Masz jeszcze te piecset dolcow.
Patrzyl na jej piersi, kiedy tak sie pochylala.

Spojrzała na niego karcąco.
– Są twoje. Zapłata była udawana. Zrób z nimi, co chcesz.
Zdjęła powoli jedną nogę i zajęła się drugą, z tym że oparła stopę pomiędzy jego nogami.

- Jeszcze jeden numerek i spieprzymy schodami przeciwpozarowymi.
Patrzyl jej w oczy.

Ostrożnie oparła mu obcas na udzie.
– W t y c h butach? Chcesz mnie zabić?
To przez niego. Sam powiedział, żeby założyła najwyższe szpilki.
Uśmiechnęła się. Jasne, że nie odmówi.

- Poniose cie.
Zlapia ich, jak nic.
- Nie sciagaj ich.
!!!!!!!

Zaśmiała się.
– Nigdy mi nie pozwalasz zostać w butach. Czemu teraz akurat tak?
Jak on ją poniesie, to wtedy na pewno zlecą z tych schodów.

- Jestes zajebiscie seksowna.
Och, alez ja prowokuje.

Zmrużyła oczy.
– I to sprawa butów, tak?
Ona to widzi.
– To nie była odpowiedź na pytanie.
HA HA HA.

Zlapal ja za kostke i zjechal reka nizej, az objal jej srodstopie, dotykajac skorzanej, czerwonej podeszwy.
- Pasuja do tego, co bedziemy robic.
Pocalowal ja w kolano.

– Och, a cóż będziemy robić? – zapytała szczerze zaciekawiona.
Och, już sobie uświadomiłam, dlaczego nie-Gilbert nie zareagował na bliznę. P o ń c z o c h y.

- W takich butach to ty powinnas decydowac.
Oho, znowu prosi, zeby go stluc?

No nie, znowu?
Patrzyła na niego podejrzliwie.
– Zdaje się, że masz jakiś plan...
No dalej, niech powie, co mu chodzi po głowie.

Wzruszyl ramionami.
- Nie mam. Chcialbym... Powiedz mi, co mam robic. Jak wczesniej.
A on zaimprowizuje reszte, widze w jego oczach, ze nie wytrzyma.