Los Angeles

Spłonęła rumieńcem.
- Spójrz mi w oczy i powiedz, ze ci to przeszkadza, to pójdę spać.
Ojej, zaklopotal ja!

- Naprawde obudzilas mnie tylko po, zeby sie bzykac. Jestes niemozliwa.
Usmiechnal sie, sciskajac jej policzek. Odsunal sie, zgarnal koldre na bok i przygladal jej sie, przeczylajac glowe. Po namysle zgarnal jej wlosy na jedna strone tak, ze od razu przewalily sie na druga, zaslaniajac jej twarz. Potem przesunal dlonie po jej udach, podsuwajac do gory koszule nocna.

- Żona, która pożąda własnego męża tak bardzo, ze budzi go w środku nocy to chyba nie taka straszna sprawa, mmm?
Gdybym była facetem, raczej bym nie narzekała.
Zamruczala, kiedy poczuła na udach jego cieple dłonie.

Czy ktos mowi, ze on narzeka? Raczej jest mile zdziwiony, bo dzien po dniu Lena dostarcza nam kolejnych dowodow, ze slub to nie zlepek sprzyjajacych okolicznosci. 
- To czego chcesz ode mnie?
Calowal ja po brzuchu.

W ogóle ich małżeństwo nie wygląda na typowe małżeństwo. Ale oni przecież nie są typowi.
Zastanowiła się przez chwile, ale trudno jej było się skoncentrować, kiedy tak ja po brzuchu całował.
- Od ciebie? Nie, ja chcę całego c i e b i e.
Mam wrażenie, ze ona jest wiecznie nim nienasycona. Z każdym dniem by chciała więcej i więcej.

Teraz ssal brodawki jej piersi; oddech mu przyspieszyl.

Jęknęła.
- Oooch, tak bardzo chce cię poczuć w sobie... Nawet sobie nie wyobrazasz...
Ale nie zrobi nic przed nim, nie chce go przecież znów uszkodzić. Jeśli powie, ze nie, to nie.
Ciągnęła go delikatnie za włosy, druga dłonia smyrajac po karku.
- Proszę... - wyszeptała.
Co najmniej jakby się z tydzień nie pieprzyli.

Pocalowal ja w usta.
- Prosze? - zasmial sie.
Powoli zdejmowal opatrunek.
- Pros dalej - zamruczal.

Rajcuje go to, prawda?
- Proszę, zrobię co zechcesz...
Totalnie rozbrajająca.

- I tak robisz.
Wyszczerzyl sie.
- Chcesz, zebym cie przelecial?
Juz robil sie sztywny, przez co krzywil sie coraz bardziej zauwazalnie.

Oczy jej zablysly.
- Ooo, tak... Przelec mnie, proszę.
Jaka grzeczna!

Wszedl w nia ostroznie. Poruszal sie plyciutko i delikatnie, i staral sie nie krzywic.
- Nic z tego, nie dam rady.
Sprobowal wsunac sie glebiej, ale krzyknal tylko cicho z bolu. Wysunal sie i zamiast tego wlozyl w nia palce. Penisem wodzil po jej udzie.

Zagryzla warge, kiedy w nią wszedł, rany, jakie cudowne uczucie. Szkoda, ze takie krótkie.
Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Jutro bedzie lepiej - stwierdziła, ale w tym momencie wsunal w nią palce, więc najpierw jęknęła, a potem westchnela: - Aaach, cudownie...

- Jestes strasznie... niewyzyta... jak na... moja zone - wysapal, ruszajac intensywnie reka.

- Oooooch... To twoja wina... Gdybym cię tak... nie kochała... nie byłoby... mi ciągle... Ach! Mało... Mmm...
Jakim cudem sklecila to zdanie, nie mam bladego pojęcia.
- Dotknij moich piersi... Proszę...
Ona w życiu tyle nie prosiła. W ogóle Gilbert jest chyba jedyna osoba w jej życiu, którą o coś prosiła. I pewnie jeszcze wiele razy poprosi.

- Seks z... moja reka... to nie dokladnie to... o co nam chodzi... prawda?
Nie wiem, jak udaje mu sie podtrzymac ten cynicznie seksowny ton. Druga reka objal jej piers, szczypal brodawke i mocno sciskal.

- Zdecydowanie wole twojego fiuta... Ach!
Wzdychala i jeczala dalej.
- Ale tak tez jest dobrze, mmm, taaak...

No nie wytrzymal! Wszedl w nia z taka erekcja, ze skrecilo go z bolu i rzucil jakas zblakana kurwa. Wsunal sie do konca i dygotal, az mu zyla wyszla na skroni, na przemian to wydychal szybko powietrze, to zatrzymywal je w plucach. Wreszcie przywolal na twarz wzglednie normalny wyraz i zaczal sie poruszac, bez kitu, zaraz znowu sie uszkodzi.

O, zaskoczył ja. Nawet bardzo.
- Ach! Tym razem uważaj... Nie chcemy kolejnej wizyty... na ostrym... mmm... dyżurze!
Ujęła jego twarz w dłonie.
- Patrz na mnie... - wyszeptała.

Popatrzyl; opieral sie po obu stronach jej glowy. Przelatywal ja tak wolno, jak sie dalo, odgarniajac co jakis czas wlosy z twarzy.

- Jak tylko poczujesz, ze cię boli, zatrzymaj się.
Jak ona o niego dba, zobacz, nawet kiedy ja przelatuje, myśli o wszystkim. Niesamowite.
Odjela jedna dłon od jego twarzy i zacisnela palce na pościeli.
- Ach, Gilbercie... - wymruczala.

- Nie jestem dziewica, wiesz? - prychnal zalotnie.
Jasne, ze bolalo. Ale teraz bolalo juz zgola przyjemnie. Posuwal ja do konca, dlugimi suwami.

- Och, przepraszam, ze się troszcze o swojego męża - wydyszala na jednym wydechu i uśmiechnęła się. - Ach, te długie ruchy są obledne... Mmm...

Przyparl ja mocniej do lozka i nieomal jeknal.
- Mialabys tu niezla jazde, gdybym nie byl kontuzjowany.
Ruszal sie coraz glebiej i szybciej, az w koncu wyciagal z niej penisa tylko na kilka centymetrow.

Uśmiechnęła się zalotnie.
- Taak? A co byś mi zrobił?
No, słuchamy.