Los Angeles

Zabrała mu papierosa, tak dawno nie palili jednego na pol!
Zaciągnęła się z przyjemnością i ciągle patrzyła w niebo.
- Nie ruszają się te gwiazdy - powiedziała zawiedziona.

Przechylil sie w jej strone.
- Widzisz, zdradze ci sekret. Musisz albo miec slabo destylowany alkohol, albo ostro sie rypac.
Wybaczmy mu to duze uproszczenie, ale mowil z doswiadczenia.

Niewychowany.
Uśmiechnęła się psotnie.
- Wybieram opcje drugą.
I jeszcze mrugnela.

Po pijaku traci hamulce, o czym doskonale swiadczy to, ze sie na nia rzucil. Sciskal ja za piers, calowal po szyi i szybko sie w niej ruszal, kulac sie troche miedzy jej nogami, bo nie bylo nic rozpierajacego duma w tym, co robil. Normalnie zrobilby jej krzywde czyms takim, ale nie mial tyle energii, zeby byc groznym, wiec byl tylko napastliwie pijany.

Chichotala cały czas jak głupia.
- Och... Zobacz... Ruszają... Się!
Jaka zadowolona!

I kto tu ma nierowno pod sufitem? 
Pierwsza zasada chlania brzmi: pijany Gilbert wciaz pozostaje Gilbertem. 
Niezle sie juz zdyszal i nawet udalo mu sie podniecic, kiedy tak wyrzucala z siebie slowa, wstrzasana jego gwaltownymi ruchami.

Dobra, postanowiła, ze teraz on sobie popatrzy na ruszające się gwiazdy. Zebrała się w sobie i przetoczyła się na niego.
- Naprawdę lubię być na górze - wymruczala i zaczęła się rytmicznie poruszać.
Chociaż moze zamiast gapić się w gwiazdy bedzie wolał gapić się na jej podskakujace piersi.

Zlapal ja leniwie za ramiona.
- Och tak? Bo co wtedy?
W istocie gwiazdy sie poruszaly, ale ruszalo sie cos jeszcze, co bylo troche blizej i bardziej namacalne.

- Bo wtedy możesz patrzeć na mnie całą. A ja lubię, kiedy na mnie patrzysz.

Zasmial sie i szural wlosami w piachu. 
- Nic nie widze, jest zupelnie ciemno.
Czul za to wcale niezle.
- Aaaa...
Widzisz?

Delikatnie się pochyliła.
- Ale dobrze wiesz, jak wyglądają moje podskakujace cycki.
Coś jej się przypomniało.
- A czy ty myślisz o swoim penisie suwajacym się teraz w mojej mokrej cipce?
Przyspieszyła.

- Ooooch...
Teraz juz myslal.

Bardzo dobrze, o to chodziło.
Wyprezyla plecy, oparła ręce na jego udach i zaczęła pojekiwac.
- Och taaak... Właśnie taaak...

Jutro to bedzie o wiele trudniejsze, co? Kiedy nie bedzie mozna myslec o Gilbercie jako Gilbercie?
Zlapal ja goracymi dlonmi w talii i odrobine sie uniosl, wypychajac biodra.
- Aaaaa!...

To bedzie level hard, nie wiem, jak m y podolamy.
- Aaach! Tak! Nie przestawaj! Oooooch, mmm...

Moj bohater jest aktorem!
Nie przestawal bardzo zdecydowanie. Odchylil glowe do tylu i ciezko dyszal.
- Och, tak... Taaak... Ooch...
Ekstra. Jak tam u niej?

Z każdym pchnieciem coraz bliżej. Odgarnela włosy z twarzy, ale na nic to, bo były przecież mokre i zaraz znów przylepily jej się do policzków.
- Mocniej! Aaach!

Przyciagnal ja, oblapiajac za plecy i wlosy, i niezdarnie calujac. Puscil i znow trzymal ja w talii, ale teraz prawie siedzial, z kazdym ruchem czula na brzuchu jego napiete, pracujace miesnie.
- Tak... dobrze?

- Mmm... Taaak... Cudownie...! Och!
Uwielbiala, kiedy był tak blisko. Jeszcze bardziej ja to podniecalo. Wplotla mu palce we włosy i delikatnie pociągnęła.

Sapal z wysilku i smial sie, mniej albo bardziej pijany, sam juz nie wiedzial. Patrzyl jej w oczy w ciemnosciach.

Oparła się na chwilę czołem o jego czoło, zaraz jednak znów patrzyła mu w oczy, chciała patrzeć mu w oczy, kiedy bedzie dochodziła, a to bedzie naprawdę za moment, bo już czuła wibracje w całym ciele...
- GILBERCIEEEE!!! Ach, nie przestawaj!
Chciała to przedłużyć w nieskończoność.

Znow lezala na plecach, a on konczyl baaaaarrrrdzo mocnymi ruchami, takimi rozdzierajacymi ja od srodka. Jesli chciala patrzec mu w oczy, to prosze bardzo, bo trzymal ja za podbrodek jedna reka, druga musial niestety sie podeprzec, bo wciaz nim chwialo na boki.

Biedny, pijany Gilbercik.
Lena wariowala, nie wiedziała co ze sobą zrobić, wbiła mu palce w plecy, niezbyt mocno, krzyczała głośno z rozkoszy, cala drżała, a orgazm trwał i trwał...

Kiedy doszedl, polozyl jej reke na czole, odgarniajac lepkie wlosy. Usmiechal sie w pijacko rozmarzony sposob.
- Jak tam gwiazdy?
Zartownis.

Spojrzała w niebo gdzieś ponad jego głowa.
- Teraz nie przestają się ruszać, mmm...
Ciągle jeszcze czuła rozkoszne dreszcze.