Los Angeles

Zamrugala oczami zalotnie i uśmiechnęła się niewinnie.
- Ale cooo?
I powtórzyła ten ruch.
- To?

- Ozesz w kurwe... TAK!
Moja marchewka pieknie skwierczy.

A mój kalafior cudnie dochodzi, jakkolwiek to teraz brzmi.
Zrobiła to jeszcze raz i jeszcze raz, cały czas się uśmiechając i od czasu do czasu muskajac mu usta.
- Wydaje mi się, ze ci się podoba.
NO CO TY POWIESZ.

Wpil sie w jej usta i nawet nie zauwazyl, ze obmyla ich fala.

No popatrz, jednak potrafi odwrócić jego uwagę od wody!
- Co z tym kinem, mmm?
Była zdeterminowana teraz to z niego wyciągnąć.

Podrzucal ja sobie teraz na biodrach.
- Jasne, cokolwiek zechcesz.
Jaki grzeczny!

- AAAACH! To świetnie!
I znów się zbliżyła do orgazmu, coraz ciężej jej było kontynuować ten ruch dłonia, ale nie przestawała. Wzdychala bardzo głośno, co chwila przeplatajac to głośniejszym krzykiem.

Och, on ja chetnie wyreczy. Polozyl sobie jej reke na karku. Znowu go rajcuje, ze jest taka malutka, wyobrazasz sobie tak trzymac Cas? Ja sobie nie wyobrazam.
- Swietnie - wydyszal.

Jezu, nie wyobrażam. Jej malutkie rozmiary to naprawdę zaleta.
A jej ręka na jego karku od razu zaczęła go głaskać, co chwile gubiąc się w jego włosach.
- Mmm, już blisko, och!

Rozesmial sie. 
- Juz blisko?
Popatrzyl jej w oczy i wsunal jezyk do ust.

No i przepadła.
Doszła z jeknieciem, bo nie mogła sobie krzyknąć, ale przygryzla mu język.

Poruszyl pare razy szybko reka i mial moze nie jeden z silniejszych wytryskow, ale hej, boski jak kazdy z nia. Dopiero teraz poczul, ze cholernie mu zimno w tej wodzie.

W takim razie teraz mogą już z tej wody wyjśc, prawda.
Uśmiechała się cały czas nie do końca przyzwoicie.
- Bombowo - westchnela.
Jak zawsze z nim.

Odruchowo ja pocalowal.
- Kocham cie.
WTF, GILBERT.

Uśmiechnęła się do niego jeszcze promienniej.
- Tez cię kocham.
Taki wylewny po orgazmie, ach, faceci.

Lepiej po niz przed. Przed moglyby byc interesownie. Pocalowal ja krotko i wypuscil z objec. Wzdrygnal sie, bo bylo mu jeszcze zimniej w to, co wolal miec cieple. Obrocil sie do slonca i polozyl na wodzie, zobacz, z kocia zrobil sie wydra.

Widzę, ze Gilbert odkrywa w sobie nowe zdolności, brawo!
Lena przygladala mu się przez chwile.
- Wyłaź z tej wody, cały się trzesiesz.
Na piasku wyschnie szybciej! I na pewno bedzie mu cieplej.

Nie slyszal, bo mial uszy pod woda. W sloncu bylo o wiele cieplej.

Podlozyla mu jedna rękę pod plecy, a druga na piersi i delikatnie go wynurzyla, ale spokojnie! Trzymała go, nie utopi się.
- Chyba się przekonujesz do wody - powiedziała miękko.

Popatrzyl na nia tymi swoimi wielkimi oczami.
- Zawsze ja lubilem. Po prostu jestem nieufny.
Zepsula mu zabawe!

Zatrzęsła się z zimna, tym razem ona.
- Ale mnie możesz zaufać - powiedziała i ruszyła w stronę plaży. Spojrzała na niego przez ramie. - Idę na brzeg, trochę zmarzlam.

Poplynal za nia, tracajac ja nosem po plecach.

Chichotala, co chwile się oglądając. Wreszcie wyskoczyła na brzeg, przydałby im się ręcznik, co nie? Zakryla się mokra sukienka, bo znów przejeżdżal jakiś samochód i kierowca zatrabil na nią z uznaniem. Wrzasnela na niego jakieś "pierdol się", doszła do ich samochodu i zaczęła szukać ręcznika.

Pobiegl za nia, zgarniajac przy okazji ciuchy. Wrzucil wszystko na tylna kanape, oprocz koszul. Obrocil ja do siebie i zalozyl jej swoja koszule i pocalowal, lapiac za tylek.
Minal ich drugi samochod, ale jakos nie kwapili sie trabic z uznaniem.

Koszula! Za każdym razem usiłuje o niej pamiętać i ciągle się nie udaje.
Zasmiala się i okrecila wokoł własnej osi.
- Jak wyglądam w twoich ciuchach?
Strasznie ja to bawiło. I interesowała ja odpowiedź.