Londyn

Shafiq zaraz się zainteresował:
– Od Jamesa? A jednak?
Spojrzał na Lolę z zaciekawieniem.
Tymczasem Burke 2 zaprowadził Albusa prosto do baru.
– No, chłopie, napij się z nami jak prawdziwy Ślizgon!
Poklepał go po plecach.
Coś mi się zdaje, że Albus Severus (dramat) nie jest najbardziej bojowym czy nawet asertywnym człowiekiem świata, bo niespecjalnie protestował, choć było widać, że nie podoba mu się to, co dzieje się wokół.

Cleean nie pojdzie sie przywitac?
- Zazdrosny?
To byla Moira. Ze smiechem.
Loli chyba znudzila sie ta rozmowa, bo oznajmila:
- Ide na papierosa.
Bo w domu Pandory, wyobraz sobie, nie wolno palic.

Shafiq uniósł brew.
– O Pandorę?
Nie, żeby mu się nie podobała, ale on tu wyraźnie adoruje Moirę, nie?
– Dobry pomysł – stwierdził Lee a propos papierosa.
Przywita się... później? Teraz bawią się z nim (nim?) Burke 2 z random kolegą.

To zostawmy Moire i Shafiqa samym sobie...?
Wyszli na taras, co?
Wyciagnela sobie papierosa z jego kieszeni i oparla sie o barierke (tylem do barierki).

Zostawmy, poradzą sobie.
– Zapomniałem już, jak to jest przebywać wśród samych Ślizgonów – zaśmiał się.
Też wyjął sobie papierosa i stanął obok Loli, ale przodem do barierki – wspierając o nią łokcie.

Rozesmiala sie.
- Az tak zle?
Ona sie czula jak ryba w wodzie.

Spojrzał na nią.
– Nieee, tego nie powiedziałem.
On też czuł się dobrze.
– Po prostu zapomniałem, jak to jest, gdy wszyscy wokół są bogatymi arystokratami, którzy mają w poważaniu cały świat. W Australii nawet bogaci arystokraci są inni niż tutaj.

Powiemy cos, co nie spodoba sie Cleeanowi.
- Chcialabym tu wrocic, Lee.
Kiedys. Oczywiscie.

Dlaczego miałoby mu się nie spodobać? To on tu jest brytofilem, nie?
– Wiem.
Uśmiechnął się.
– Czasem myślę, że mógłbym tu spędzić wieczność – powiedział cicho, przenosząc wzrok na rozległe ogrody i łąki, rozciągające się aż po horyzont.

A nie chcial zostac Ministrem Magii... Australii?
Taki szczegolik.
- Nie pozwole ci zostac na wiecznosc w ogrodku Pandory.
Haha.

Ale najpierw mógłby być dyplomatą, a potem – już jako władca świata – może sobie żyć, gdzie będzie chciał, nie? Poza tym to nie jest aż tak daleko, kiedy jest się czarodziejem!
Roześmiał się i szturchnął ją lekko w bok.
– Dlaczego nie? Spójrz, jak tu ładnie!

Pokrecila glowa.
- Z mojego tarasu jest lepszy widok.
Ech, tarasu w domu Loli to Cleean akurat nigdy nie zobaczy.

Nawet jako Minister Magii? Kiedyś na jakimś przyjęciu?
– Muszę wreszcie namówić ojca, by kupił tu dom.
To jeszcze nie kupił...? Słabo, Cliffordzie, słabo, trzeba natychmiast naprawić ten błąd.

No slabo, slabo, Cleean nawet nie pozwoli jej wybrac domu, w ktorym bedzie mieszkala?
Bardzo slabo.
- Po co?
Lo nie wie chyba o tych jego planach mieszkania w Anglii.

Najwyżej kupi następny dom, nie? To nie problem.
– Chciałbym tu kiedyś zamieszkać. Albo chociaż mieć, gdzie się podziać, gdy tu bywam. Mieszkanie u rodziców ojca nie jest może złe, mają piękną posiadłość, ale bez przerwy trzeba uważać na okolicznych mugoli.
O, wiem, najlepiej, żeby namówił ojca i na dom, i na apartament w Londynie!

I na karuzele. A potem na akwarium z pletwalem w srodku.
To ciekawe, ze Cleean tak szybko sie oswiadczyl, a do glowy mu nie przyszlo uwzglednianie Lo w swoich planach mieszkaniowych.
Zaciagnela sie papierosem.
- Ciekawy plan.

Eeee myślałam, że po ich ostatniej poważnej rozmowie, plany związane z zaręczynami zostały anulowane...? Wiesz, swoboda i te sprawy. Chyba że wspólne mieszkanie to wciąż swoboda?
Spojrzał na Lolę i przez moment wyglądał tak, jakby chciał ją o coś spytać, ale zrezygnował z tego planu, bo znów odwrócił wzrok w stronę ogrodów. Zaraz jednak znów zerknął w stronę Loli.

To pytajcie!
Nic nie zostalo anulowane. Mialysmy kryzys. Obie. Juz nam lepiej.
(nie oddala mu pierscionka, nie?)

A, no tak, fakt. Skoro rak, to jego pytanie ma więcej sensu.
– Pomożesz mi wybrać ten dom...?

Usmiechnela sie.
- Ja? Czemu?
Wiesz, Lo lubi grac glupia.

Wyprostował się.
– No wiesz... Na wypadek, gdybyś miała tam zamieszkać ze mną.
Uśmiechnął się.

Przysunela sie do niego.
- A masz cos takiego w planach?

Objął ją lekko i nachylił się do jej ucha.
– Mam – powiedział cicho.

Pocalowala go w policzek, wyciagajac reke za jego plecami, zeby nie przypalic go papierosem.
- I nie powiedziales tego glownej zainteresowanej?

– Myślałem, że to oczywiste.
Pocałował ją we włosy.
– Mam nadzieję, że główna zainteresowana nie ma nic przeciwko...?