Los Angeles

Koszmarny, naprawdę.
Ona już była blisko nawet bez jego jęków, a kiedy tylko usłyszała swoje imię, po prostu eksplodowała.
- AAAAA! Mmmm, GILBERCIE!
I tyle w temacie.

Odczekal, az przestanie drzec i cofnal dlon na jej udo. Poklepal ja wesolo z aprobata.
- Jestes wspaniala.
Wygladal jakby czekal na oklaski.

Próbowała uspokoić oddech, ale ciężko jej to szło.
- Ja? Nic przecież nie... zrobiłam...
On za to zrobił bardzo dużo.

- Wystarczy, ze moge na ciebie popatrzec.
Bez kitu, gdyby sie rozejrzala, zobaczylaby, jak powoli schodzi z niego napiecie.

Wyciągnęła szyje, oparła dłonie na hamulcu ręcznym i pocalowala go w ucho. Najpierw tylko musnęła, ale zaraz wsadziła mu cały język. Wreszcie się odsunęła, nie chcemy przecież wypadku.
- Jesteś cudowny - wymruczala.

Upackal sobie caly lewarek, kiedy zmienial biegi bez jej pomocy.
- Wiem.
Poslal jej przepiekny usmiech.
Wiedzial.
Wszyscy wiedzielismy.

No mówiłam przecież!
- Ja wiem, ze wiesz. A teraz zatrzymaj się gdzieś przy sklepie, mieliśmy kupić flaszkę.

Teraz upackal bardziej.
Zatrzymal sie na stacji benzynowej, wysiadl i oparl o drzwi pasazera. Odruchowo chcial zapalic, ale w ostatniej chwili sie zreflektowal. Pokazal Lenie sasiedni ciag budynkow.
- Przejdz jakies sto metrow w kierunku, z ktorego przyjechalismy i tam bedzie sklep wielobranzowy. Zatankuje i zaczekam na ciebie.
Pocalowal ja zaczepnie. Chcial zobaczyc, co sie stanie, kiedy pusci ja sama.

W tej kiecce. W szpilkach. Uroczo zarumieniona po niedawnym orgazmie.
Lepiej niech się pospieszy z tym tankowaniem.
Zmruzyla oczy, złapała torebkę i wysiadła. Właściwie najpierw wysiadly jej nogi, potem reszta niej. No i poszła. Przez chwile nic się nie działo, ale zaraz padł na nią z tyłu snop światła i klops, samochód zwolnił i jechał obok niej. Szyba po stronie pasażera się opuściła i jakiś mlokos ja zaczepił.
- Hej, laleczko, dokąd idziesz sama?
Zero reakcji, nawet nie odwróciła głowy.
- Noo, nie daj się prosić, wsiadaj, zabiorę cię w fajne miejsce.
No jak tam tankowanie?

Bardzo dobrze. Gilbert zul gume i smial sie do rozpuku. Przepraszam, nauczylam go braku wspolczucia. Moze jest jakas szansa na pogodzenie sie z Lo, skoro bawi go teraz znecanie sie nad reszta meskiej populacji.

Wreszcie się zdenerwowała, oparła się o drzwi tego samochodu tak, że jej obroczka zablysla i uśmiechnęła się słodko do biednego chlopaka.
- Słuchaj, kotku, nosze dwunastocentymetrowe szpilki, jeśli nie chcesz mieć obcasa w dupie, to spierdalaj stad w podskokach.
Biedny.

Gilbert pokrecil glowa, wciaz sie smiejac, i prawie oblal sie benzyna. Stracil Lene z oczu, kiedy poszedl zaplacic i zaparkowal kawalek dalej.

Chłopak popatrzył przez chwile w jej dekolt, wreszcie zauważył obrączkę, a zaraz potem dotarł do niego sens jej słow. Rzucił jakaś zblakana suka i odjechał z piskiem opon, a Lena ruszyła dalej, śmiejąc się głośno. Nie przeszła nawet kilkunastu metrów i kolejny facet zwolnił.
- Hej, mała, ile bierzesz?! - wrzasnął pasażer, samochód był pełen pijanych studentów.
Och, nie, teraz się zdenerwowała.
- Nie stać cię, zlamasie.
Samochód ja minął, a ona wyjęła różdżkę i wycelowala w tylnie opony. Ojej, chyba złapali gumę. Szła sobie dalej, już widziała sklep.

Wysiadl i palil spokojnie, siedzac na drzwiach kierowcy. Wystawil twarz do slonca i zamknal oczy.

Wreszcie dotarła do sklepu, weszła do środka, kupiła bourbon i butelkę szampana, bez szału, ale bąbelki, prawda? Bedzie na później. Zapłaciła, wyszła i rozejrzala się. Nie dojrzała Gilberta, więc wróciła do sklepu, kupiła jeszcze paczkę fajek i zapaliła na zewnątrz. Oczywiście nie swoją zapalniczka, jakiś miły koleś podał jej ogień. Uśmiechnęła się z wdzięcznością, oparła plecami o witrynę sklepu i czekała.

Zaniepokoil sie, ze dluzsza chwile nie wracala, wiec wskoczyl do samochodu i podjechal pod sklep. Popatrzyl na nia znad okularow, rozpierajac sie w fotelu i zujac swieza gume.

Akurat się zaciągnęła, uśmiechnęła się i wypuściła dym nosem. Wrzuciła butelki pod siedzenie pasażera i oparła się o drzwi.
- Banda niedorobionych studentów wzięła mnie za dziwkę - oznajmiła zdawkowo.

Patrzyl na jej piersi, pieknie wyeksponowane, gdy tak sie pochylala.
- Rzadko sie zdarza, zeby tak piekna kobieta paradowala sama w czerwonej sukience. W dodatku bez bielizny.
Pomachal jej majtkami.

- Ukradles mi majtki - powiedziała bez cienia wyrzutu.
Znów się zaciągnęła i powoli wydmuchala dym w jego stronę.
- Nie wszystkie dziwki są piękne. Wystarczy popatrzeć na Kumiko.
Pochyliła się jeszcze bardziej, zaraz jej cycki wyskocza z sukienki.

- Wsiadaj, bo naprawde wygladamy, jakbysmy ustalali stawke.
Albo gorzej.

Wsiadła, oczywiście.
- Poproszę na ładna plaże - powiedziała z uśmiechem.
Przechyliła się do tyłu i wzięła z kanapy bourbon. Odkrecila i pociągnęła spory łyk.

Usmiechal sie pod nosem. Zawialo od strony morza, wiec musial odgarnac sobie wlosy z twarzy. No, to nad ocean!

- Specjalnie mnie wyprawiles do tego sklepu sama. Dobrze się bawiłeś?
Bo ona bawi się świetnie.

Zasmial sie i spojrzal na nia zza burzy wlosow, bo wciaz wialo.
- Podzielilismy obowiazki, to wszystko. Poza tym smiesznie bylo poudawac przez chwile, ze ci zaplacilem.
Czy ona zauwazyla, ze jego to podnieca? Halo?!

Zauważyła.
Spojrzała na niego figlarnie.
- Możemy kiedyś naprawdę tak poudawac.