Los Angeles

- Szybciej wyschniesz bez stroju.
Usmiechal sie delikatnie.

Patrzyła na niego i tez się uśmiechała.
- Taak? Nie wiedziałam.
Dotnknela dłonia jego uda.

Rozwiazal drugi supelek i cofnal reke.

Znów go za te rękę złapała.
- Bardzo nie lubię, kiedy zaczynasz i nie konczysz.

- Niczego nie zaczalem. Pomoglem ci zdjac mokry stroj.
Tiaa.

Nie do końca.
- A góra?

Przeciez lezala! Zakladam, ze sie podniosla. Rozwiazal kokardke z tylu i przygladal sie rezultatowi.

No podniosła, owszem i grawitacja zadziałała jej na cycki. Zdjęła z szyi resztkę biustonosza i odrzuciła na bok.
- No teraz to już wyschne ekspresowo.
Nieznacznie się przysunęła do niego.

On za to schnal powoli, cale szczescie fajki nie zamokly, wiec zapalil i poczestowal ja papierosem.
- Podoba ci sie?
Wiesz, ocean.

Wzięła sobie papierosa i zapatrzyla się na ocean.
- Bardzo. Jest taki piękny, woda cudownie błyszczy w słońcu.

- Opalisz sie.
Zasmial sie, bo naprawde lubil Steve'a, chociaz facet byl nieokrzesany.

- Och nie! Nie chce się opalic...
Zerwała się na równe nogi, złapała leżącą nieopodal sukienkę i włożyła ja na siebie, chociaż była mokra.

Jeknal, bo sukienka przykleila sie do tego, do czego powinna sie przyklejac. Palil dalej, rozesmiany.
- Spoko, ja mam piasek w butach.
Zdjal je i wytrzepal, ale nie widzial sensu wkladac znowu, wiec pozbyl sie tez skarpetek. Poluzowal krawat i rozpial guzik koszuli, skoro juz przy tym jestesmy.

Usiadła z powrotem na piasku obok niego.
- Nie jest ci gorąco? Ja ledwie wytrzymuje, a przed chwila byłam w wodzie.
Rozwiązała mu krawat całkowicie i rzuciła go w stronę jej mokrego kostiumu.
- Później ci zawiaze - powiedziała i uśmiechnęła się do niego.

- Jest. Nie lubie sie rozbierac w miejscach publicznych.
HAHAHAHAH, on sie w s t y d z i.

Jednak?
- Tutaj nie ma nikogo, tylko ja.
A ona już przecież widziała.

Powoli rozpial drugi guzik.
- Chcesz?
Wypuscil glosno powietrze.
- Dziewiata klasa, nie pamietam imienia. Bylo okropnie. Napalila sie, ale potem krzyczala, ze ja boli i nie chce. Dostalem w twarz i pchnela mnie do wody.

Uśmiechnęła się figlarnie.
- Ja cię na pewno nie wrzucę do wody. Moze będziemy mieć wszędzie piasek... Daj sobie szanse na lepsze wspomnienia z plaży.
Ot co.

- W porzadku.
Byla bardzo przekonujaca, no co? Pocalowal ja, kladac jej reke na karku. Teraz mamy teen sex on the beach, ja pierdziele.

Mysle, ze przekonała go obietnica nie wrzucenia do wody.
Lena zachichotala i objęła go ramionami.
- Ciągle mam mokre włosy i mokra sukienkę.
Nie żeby jej to przeszkadzało.

- Bo to jest slodko-slony romans.
Polizal ja od brody po nos. Nie moglam sie powstrzymac.

Spoko. Jej się to spodobało, bo w bardzo szybkim tempie tracił ubrania, az w końcu to on był nagi, a ona nadal w tej mokrej sukience, która tak się przyklejala do wszystkich strategicznych miejsc.

Swietnie, bo wciagnal ja do wody i dopiero tam sciagnal z niej sukienke przez glowe i rzucil na brzeg. Ufal, ze go nie utopi, docen.

NO NIE WIERZE.
Doceniamy, oczywiście, ze doceniamy, a Lena na pewno go nie utopi.
- Jednak plywasz - powiedziała i pocalowala go baaaardzo sugestywnie, żeby odwrócić jego uwagę od tego, ze jest w wodzie.

Z Charlie tez plywal! Znaczy teraz raczej stal na dnie, bo musial odwzajemnic pocalunek. Ulica przejechal samochod, ale maja farta, ze rozebrali sie tak ostentacyjnie, przynajmniej nikt nie chce miec z nimi do czynienia.
- Jestem lekki, unosze sie.
Hahahah. Kociak.