Las Vegas

- Najpierw musimy wygrac troche kasy - zazartowal. - Chyba ze chcesz gwizdnac komus samochod.
Och nie, tylko nie to.

– Ostatnio słabo ci szło. Może powinnam założyć inną sukienkę? Tamta chyba ci się nie podobała.
Posłała mu złośliwy uśmiech.

- Do blackjacka beznadziejna, ale do tego, co robilismy pozniej wrecz idealna. Bedziesz musiala ubrac spodnie, zebysmy sie odegrali.
Zgniotl dopalona do polowy fajke w popielniczce. Nie mial juz ochoty palic. Niemrawo grzebal w talerzu, anorektyk.

– Och, czyli ta czerwona też odpada?
Okropna, specjalnie to powiedziała.
– Jedz, bo nie będziesz miał siły na potem.

Popatrzyl na nia jak na wariatke.
- Czerwona odpada w pierwszej kolejnosci. Nie jestem juz glodny.
No ciekawe, czy zmusi go do jedzenia.

– Jedz, inaczej nie pozwolę ci przelecieć mnie w tej sukience.
Jak jej poszło?

Baaardzo powoli odkroil kawalek miesa i wsadzil sobie do ust. Nie mogla rujnowac jego planow na wieczor.

Obdarzyła go wdzięcznym uśmiechem.
– Tak dużo lepiej.
Sama wsadziła sobie do ust ostatni kawałek, przeżuła z lubością i odsunęła od siebie talerz.
– Mam wielką ochotę na ten sorbet.
Chociaż tym razem nie zje go paluchami. Ani nie wetrze sobie go w plecy.

Nie?
On wciaz sie zmagal ze swym daniem. Popijal obficie szampanem, az mu sie odbilo. Uwaga, dostala s o r b e t. Moj maly kot oszalalby na widok tak pieknego krysztalu i takiej ilosci bitej smietany.

No nie, gdzie, w restauracji, tak przy ludziach?
Usta ułożyły jej się w zdziwione "O", kiedy zobaczyła rozmiar tego deseru. Wychyliła swój kieliszek do dna i złapała łyżeczkę, to chyba jedna z tych długich, prawda? Inaczej cała by się upaćkała śmietaną, chyba że o to mu chodziło.
– Będziesz musiał mi pomóc. Ten sorbet jest g i g a n t y c z n y.

- Slusznie, oszczedzaj sily. Jeszcze sie dzisiaj nalizesz.
Jaki skurwiel! No ja nie moge. Wladowal paluch w te smietane i na oczach wszystkich staranie oblizal, prowokator jeden. W s z y s c y tu obecni o tym mysleli, o pieniadzach i seksie za pieniadze, bo kazdy seks jest dla zysku, nigdy dla straty, nigdy nie po to, zeby sie sponiewierac, zeby wytrzec czyjes buty godnoscia, wszyscy o tym mysla, ale malo kto ma odwage to okazac. Choc to raczej czysta glupota, tak sie afiszowac, ale... ale nikt nie mowil, ze Gilbert jest madry.

Złapała go za rękę.
– Przestań, bo cię wyprowadzę do łazienki.
A zrobiłaby to i dostałby to swoje lizanie trochę szybciej.
Zanurzyła łyżeczkę głęboko w śmietanie, aż do samego sorbetu, wyciągnęła i bardzo sugestywnie ją oblizała, przymykając oczy. No co, on może, a ona n i e?

- Chodzmy.
No kurwa.

Popatrzyła na niego.
– Nie wytrzymasz? – zapytała słodko.
OKRUTNA.

- Nie.
Robil to tylko dlatego, ze mogl.

Uśmiechnęła się szeroko i wstała.
– Chodźmy więc.
Ja pierdole.

- Idz pierwsza, zaraz przyjde.
Zapalil jeszcze jedna fajke.

Poszła, a ja prawie dam sobie rękę uciąć, że on nie przyjdzie.

Skadze znowu! Dopalil, dopil, mrugnal do kolejnej pani podatnej na jego bezczelne wdzieki i udal sie w strone lazienek. Tym razem nie byly koedukacyjne, sprobujmy wiec telepatii. Musieli sie tak umawiac juz co najmniej 10 razy, Vegas to Vegas w koncu, Gilbert musial wiedziec, gdzie ja znajdzie. Ja bym szukala w meskim, bo jaki facet sprobuje wyrzucic t a k a kobiete?

Pewnie, ze w męskim. Faceci lepiej współpracują, więc dwaj, którzy tam byli, grzecznie wyszli.
Czekała, chyba już zaraz przyjdzie?

Uprzejmie nie minal sie z nimi w drzwiach, bo przyszedl ze stosownym opoznieniem, ktore zapewnialo wszystkim uczestnikom intrygi stosowny komfort psychiczny. No prawie wszystkim, bo te panie, ktore zyja sledzeniem innych byly zbulwersowane i na pewno znajda okazje - albo stworza - zebym im to okazac, niewychowanym malolatom. Gilbert skoro tylko znalazl sie w srodku, pokonal powoli dzielaca ich odleglosc i bawil sie lancuszkiem na jej szyi.
- Jak ty chcesz kleczec w tej sukience? Ty przede mna? To ja powinienem przed toba, nigdy tego nie zrobilem.
Kurwa, Gilbert, miales to w hotelu zrobic! Tak to jest sie z toba umawiac, tepaku! Pociagnal ja za reke do kabiny, gdzie bylo baaardzo malo miejsca, poltora na metr gora. Dotarly do niego moje protesty, bo zawahal sie. Pocalowal ja lekko, zaklopotany.
- Wiesz, poczekajmy lepiej. Masz juz dosc tych szybkich numerkow w kiblach.
Z chwila, kiedy wypowiadal te slowa, wiedzial juz, ze nie sa prawdziwe, wrecz przeciwnie, jeszcze bardziej go to nakrecalo. Ale fakt, chcial czegos wiecej, chcial spokoju i pewnosci, ze nie musi sie krygowac ani dusic krzyku, ktory wyrywal sie z jego ust coraz czesciej w chwilach ekstazy. Chcial sie z nia kochac glosno i otwarcie.

Och, urzekło ją to jego zakłopotanie, naprawdę. Całowała go słodko i delikatnie.
– Nie trzeba było oblizywać tego palca w t a k i sposób.
Wsadziła mu rękę w spodnie i lekko go przez chwilę drażniła.
– Ale masz rację. Dziś jest wyjątkowy dzień i wszystko powinno być wyjątkowe.
I wyciągnęła dłoń.

Zlapal ja za szyje, za wlosy i wlozyl wiele wysilku w odsuniecie sie od niej, wiedzial, ze jesli ja pocaluje, to przepadnie. Oparl sie o scianke i oddychal ciezko.
- Idz, zaraz przyjde - poprosil ostro.
Dotknal dolnej wargi, przygryzl opuszke, wreszcie przeslonil usta i oddychal przez dlon, czujac wyrazny zapach czosnku.

– Idę z l i z a ć więcej mojego sorbetu.
Posłała mu całusa i wyszła.

Skoro mam juz ciezkie oparzenia przez to, o czym Gilbert myslal, nie zamierzam sie wycofywac. Bedzie okrutnie, uwaga, ale i tak nikt z nietolerancja takich scen nas nie czyta, wiec ide na calosc. 
Zaczekal, az uslyszy zamykajace sie za nia drzwi i wtedy bezpardonowo i zupelnej ciszy obciagnal sobie lewa reka. Glowa Gilberta to takie miejsce, gdzie kobiety nie powinny bywac, nie powinny byc przy takich scenach, ani nawet o nich slyszec. Kiedy skonczyl byl caly czerwony na twarzy. Wytarl dlon dokladnie papierem i odczekal chwile, dopoki nie uznal, ze nie spali sie ze wstydu, jesli ktos wejdzie do lazienki. Dlugo stal przy umywalce i chlapal sie zimna woda. (Wiecie, jak boli oparzenie, nie? Ja jebie, jestem taka na niego wsciekla, bo gdybym nie myslala nad postem, nic by mi sie nie stalo.) Staral sie wyrzucic z glowy obraz Leny jedzacej sorbet, ktory wciaz dominowal nad rozsadkiem i czlowieczymi odruchami. Potem przygladzil wlosy, przeplukal usta i szybko zapalil, patrzac na siebie w lustrze. Wrocily mu juz normalne kolory, czul sie troche lepiej, moze nawet uda, ze nic sie nie wydarzylo. Wrzucil fajke do jednego z kibli i wyszedl.