Los Angeles

Swietnie. Odplynal gdzies do tylu, bo fizyka byla silniejsza niz wola.

- Znowu na głęboką? Doigramy się w końcu, zobaczysz.
Uszczypnela go pod woda w tyłek.

Dalej sie go trzymala? Jakims cudem nie toneli. 
- Chce sie doigrac - mruknal z nosem w jej twarzy.
Ale nie w sensie ze utopic.

Potrafi się przyczepić, a co!
- Chyba już za dużo wypiles - stwierdziła. - Gadasz głupoty.

- Jestes moja p r z y ja c i o l k a, Lena. Przyjaciele nie sa od tego, zeby wypominac sobie, ze za duzo wypili.
Pocalowal ja bardzo mokro.

Odsunęła głowę.
- Ale jestem tez twoja ż o n ą, więc chyba mam do tego prawo, mmm?
Ona chyba szybciej trzezwieje, czas napić się więcej!

Popatrzyl na nia zatrwazajaco ostro.
- I bedziesz mi mowic, ze mam tyle nie pic?
Oj, szybko sie rozwiada, jesli ich znajomosc pojdzie w te strone.

- Nie!
Az się zakrztusila woda.
- Nie chce, żebyś się tu utopił, nie mogę już n i c powiedzieć?
Rany, jaki nerwowy.

Zgrabnie wybrnela, ale nie radze na przyszlosc rozdzielac alkoholika i jego butelki, to zwiazek az po grob. Przytulil ja i gladzil po wlosach, lekko czerwieniejac, bo az mu sie glupio zrobilo. 
- Mozesz, mozesz.
Nie mogla.

Och, bedzie uważała. Jej to przecież nie przeszkadza, niech sobie pije, przecież ona tez sobie nie żałuje, ale niech się trzyma przy tym z dala od głębokiej wody.
- Płynę zapalić, chcesz?
I się napić przy okazji.

- Jasne.
Puscil ja, przejezdzajac przy okazji palcami po jej miekkiej skorze.

No to popłynęła. Wreszcie wyszła na brzeg i padła na piasek tuż obok butelki. Położyła się na plecach i patrzyła w niebo.
Musiało się w międzyczasie zrobić całkiem ciemno, prawda?
Wykopala butelkę i upila nieduży łyk. Chyba już niewiele tam zostało.
- Widzisz, pływam szybciej od ciebie - zasmiala się.
Brawo, humor wraca.

- Jesli czujesz dno.
Metafora po twarzy!
Polozyl sie obok niej, ale w zasadzie to na niej, tak blisko przywieral. Opieral sie na lokciu, gdy bral od niej butelke. Pociagnal spory lyk i odstawil do piachu. Padl na plecy.
- Gwiazdy sie ruszaja.
Uczucie bliskie mnie i Eci, ale dalej nie odkrylysmy, co takiego znalazlo sie w winie, ze gwiazdy sie ruszaly.

Buchnęła śmiechem.
- Naprawdę?
Wzięła od niego butelkę i pocianela zdrowo.
- Tez chce widzieć ruszające się gwiazdy!
Nie wiem, co Wy za wino pilyscie.

Balabym sie pic je znowu. 
Czul sie rozdarty miedzy potrzeba zapalenia a pokazania jej, co zrobic, zeby gwiazdy wirowaly.

Pocalowala go, moze to go zmotywuje, bo to był baaardzo brzydki pocałunek.

Nie, jednak wybral fajke, siegajac na oslep po jej bokiem, kiedy go calowala. Niestety nie wymacal fajek, wiec z braku laku odpowiedzial na pocalunek przewroceniem jej na plecy. W glowie podjal bardzo nierozsadna decyzje, ze ja przeleci.

Jednak?
Objęła go ramionami i wciągnęła go na siebie. Pijany seks, pekniemy ze śmiechu.

Nie licz na duzo, bo calowal ja chwile, a potem rozesmial sie z ustami w jej szyi. Chwial sie to na lewo, to na prawo.

Tez się rozesmiala, co się bedzie chichrał sam?
- No wariat, wariat z ciebie straszny - wydusila z trudem.

- Dlaczego? - wymruczal do jej obojczyka.

- Nigdy nie wiem, czego się spodziewać - odpowiedziała. - Ale wcale mi to nie przeszkadza, ani troszkę.
Z wariatami życie jest ciekawsze, prawda?

Popatrzyl na nia (?).
- Jak mozesz nie wiedziec? Jestem porazajaco przewidywalny.
Hahah. Tylko ja i ty o tym wiemy, Gilbert.

- Lubię nie wiedzieć.
Mrugnela do niego.
Ej, rajcuje mnie ten temat "godzina z call girl".

C i e r p l i w o s c i, dobra? Daj im eee trafic w ogole do hotelu. Zobacz, sa w totalnej rozsypce. Stoczyl sie z niej i szczesliwie usiadl na fajkach. Odpalil pstryknieciem i cud, ze nie spalil sobie brwi. Zaciagnal sie i zamachal reka przed soba, ale nic madrego nie przychodzilo mu do glowy, wiec siedzial i trzezwial.