1. Podstawowe informacje
Imię: Cleean
Nazwisko: McDermott
Wiek: 23
Kierunek: demonologia
Krew: półkrwi
Narodowość: po matce ma obywatelstwo australijskie, po ojcu angielskie; bardzo chciałby być prawdziwym Angolem, ale, no cóż, nie jest
Data narodzin: 17 maja 1991
Miejsce zamieszkania: Launceston, Tasmania
Rodzina: rodzice – Katherine McDermott née Inglethorp, rocznik 1964, Clifford McDermott Sr., rocznik 1955; rodzeństwo – dwa lata młodszy Clifford Jr., cztery lata młodsza Claribel
2. Część opisowa
Wygląd:
Pierwsze wrażenie decyduje o wszystkim, dlatego Cleean zawsze stara się wyglądać jak najlepiej. W Anglii napatrzył się na arystokratów i uznał, że najlepiej oznacza: elegancko i z klasą. Stylizuje się więc na brytyjską arystokrację – markowe garnitury i koszule leżą na nim nieziemsko. Clee wygląda w nich jednak nieco sztywno, brak mu tej arystokratycznej naturalności i nonszalancji; stara się chłopak, jak może, ale coś mu wiecznie nie wychodzi. Nie żeby przejmował się tym zbytnio, zwykle po prostu obraca swoje skrępowanie w żart, ale gdy chce czuć się naprawdę wygodnie – rezygnuje z perfekcyjnej formy, marynarkę zostawia w szafie, podwija rękawy i poluźnia kolorowy krawat.
Ale to tylko stroje, a Cleean ma światu do zaoferowania dużo więcej niż garnitur szyty na miarę. A konkretnie – ma Cleeana McDermotta z wszystkimi tego konsekwencjami. A więc: metr osiemdziesiąt wysportowanej sylwetki, gęste, delikatnie falujące brunatne włosy, mocną, męską szczękę, piękny, prosty nos i oczy, och, oczy są najważniejsze: niebieskie, przenikliwe i tajemniczo zmrużone.
Mógłby pewnie złamać wiele serc, ale, cóż, zbyt długo pracował nad swoim wizerunkiem, by psuć go jakimiś głupimi, nic nie znaczącymi romansami.
Charakter:
Tego, jaki Cleean McDermott jest naprawdę, nie wie nikt. Nikt nie domyśla się nawet, że tego nie wie. Cleean nosi swoją maskę tak długo, że czasami sam zapomina, że ten otwarty i uśmiechnięty chłopak to nie on. Chociaż – czy ja wiem? Może Clee w rzeczywistości jest właśnie taki, jakim postrzegają go znajomi, a ciemna strona jego charakteru to tylko jakaś drobna usterka w psychice?
Tak, Cleean jest otwarty i uśmiechnięty, sympatyczny i złośliwy, gdy wymaga tego sytuacja, umie rozmawiać, a jeszcze lepiej słuchać. Nikomu źle nie życzy, przyjaźni się serdecznie, choć naprawdę szczerze tylko z dwiema osobami. Trzyma się z najpopularniejszymi i najprzystojniejszymi, choć unika stania w centrum uwagi. Czas spędza na najróżniejsze sposoby: ze sportowcami na boisku, z bogatymi dzieciakami w pubach, z pseudoartystami w pseudoartystycznych miejscach (pewnie też w pubach?), ale równie dobrze spotkać go można w bibliotece otoczonego największymi kujonami.
Nie zrozumcie mnie źle – Cleean wcale nie lubi wszystkich i nie zabiega o to, by wszyscy go lubili, fuj. To byłoby nienaturalne, od razu wzbudzałoby podejrzenia. Stara się po prostu być wszechstronny, mieć kontakty w różnych środowiskach – wszak kontakty to obok pieniędzy największa siła i Cleean ma tego pełną świadomość.
Historia:
Śmiało można powiedzieć, że jak na Australijskie standardy, Ingletgorpowie byli prawdziwą magiczną arystokracją. Nie byli może obrzydliwie bogaci, ale z pewnością bardzo zamożni; nie mieli nieograniczonych wpływów, ale zawsze zajmowali ważne stanowiska w Ministerstwie Magii; ich krew wielokrotnie brukana była przez australijski magiczny plebs, ale gdy pierwsi Inglethorpowie stanęli na tasmańskiej ziemi w 1795 roku, zrobili to dlatego, że tylko tu mogli uciec przed zemstą rodziny pani Inglethorp, która wyszła za mąż wbrew swojej rodzinie – wbrew Blackom.
Inglethorpowie spokojnie przeżyli w Lauceston niemal dwieście lat i myśleli, że zawsze żyć będą tak spokojnie, ale latem 1988 roku ich złudzenia prysły. Nieopodal ich posiadłości mugole wybudowali jakiś potworny koncern, jak go nazywali: elektroniczno-informatyczny, i cały spokój szlag trafił. Elektronika i magia nie są dobrym połączeniem, co natychmiast dało się we znaki i mugolom, i Inglethorpom. Ci pierwsi nie mogli pojąć, dlaczego ich sprzęt wariuje, czemu, do licha, nic nie działa tak, jak powinno, i co się tu w ogóle dzieje, a ci drudzy – nękani byli przez zarząd owej korporacji pytaniami o właściwości magnetyczne gleby, o napromieniowanie tego terenu, a w końcu także oskarżenie o sabotowanie pracy filmy, wszak od początku niechętni byli umieszczeniu siedzimy korporacji w okolicy ich domu. Nie pytajcie o logikę, to tylko australijscy mugole, prawda?
Po którejś z kolejnych niemiłych wizyt panów mugoli u Inglethorpów, najmłodsza z rodziny – Kaitlin – nie wytrzymała i udała się do prezesa zarządu celem zrobienia mu ogromnej awantury. Clifford McDermott przyjął ją raczej niechętnie, uznając, że lepiej pozwolić jej wykrzyczeć się w jego gabinecie niż na korytarzu, Kaitlin krzyczała więc na niego, a im dłużej krzyczała, tym więcej mocy się w niej gromadziło, a taka zgromadzona moc musi przecież wybuchnąć, toteż wybuchła – żywym ogniem – niszcząc przy okazji połowę gabinetu McDermotta. Panna Inglethorp przeraziła się okropnie i zaraz zaczęła przepraszać i… no cóż, wyjęła różdżkę i zaczęła naprawiać szkody. Zorientowała się, co robi, dopiero gdy spostrzegła oszołomienie na twarzy McDermotta, a może i zdolna była do eksplozji mocy i reperacji szkód, jakie spowodowała, ale nie radziła sobie zbyt dobrze z zaklęciami wymazującymi pamięć. W tych okolicznościach zaczęła – jak to przystało na młodą niekoniecznie zrównoważoną panienkę – dziko histeryzować.
McDermott wciąż był absolutnie zdezorientowany, ale nie stracił zimnej krwi. Złapał mocno Kaitlin za ramiona i stanowczo kazał jej się uspokoić, co zaskutkowało tym, że dziewczyna wypłakała mu się w klatę, a trakcie tego wypłakiwania niezbyt jasno, ale jednak, wyjaśniła mu, co właśnie zaszło i dlaczego jego sprzęt wariuje.
Skończyłoby się to pewnie niemałą aferą, wzywaniem amnezjatorów, spowiedzią przed ministerstwem i innymi nieprzyjemnościami, ale tak się złożyło, zanim ktokolwiek zdążył dobrze zastanowić się nad tym, co dalej, Clifford i Kaitlin byli w sobie zakochani na zabój. Jego zafascynowała jej magia prawdziwa, ją – jego metaforyczna, to znaczy, ujmijmy to tak – Cleean, do którego już zaraz wrócę, obiecuję!, odziedziczył po ojcu mniej więcej jedną trzecią urody. Rok później korporacja przeniosła się do Hobart, a Kaitlin nosiła nazwisko McDermott.
Cleean urodził się więc w rodzinie względnie szczęśliwej. Dzieciństwo spędził beztrosko, interesując się wszystkim po trochu, ale niczym naprawdę. W wieku dziesięciu lat, gdy trafił do Australijskiej Szkoły Magii Pierwszego Stopnia, znalazł coś, co zainteresowało go tak bardzo, że podporządkował temu całe życie. Otóż znalazł niewielki artykuł o czarodzieju, którego istnienie nieszczególnie Australijczyków obeszło i o którym mówili raczej mało i niechętnie – o Lordzie Voldemorcie. Och, cóż to był za człowiek! Do jakiej niesamowitej potęgi doszedł! Mały Clee postanowił dowiedzieć się o nim wszystkiego, niestety, w szkolnej bibliotece nie znajdowała się żadna książka na jego temat, a internet powiedział mu tylko, że rzeczywiście – w latach działalności Voldemorta odnotowano sporo dziwnych wydarzeń w świecie mugoli.
Jego ciekawość nie została zaspokojona przez prawie rok. Dopiero gdy – jak co roku – pojechał na wakacje do dziadków, mieszkających na obrzeżach Londynu, dotarł do dwóch książek, opisujących wydarzenia lat 1970-81 i 1995-1998 w stylu raczej sensacyjno-plotkarskim. Upewnił się jednak, że ów Tom Riddle jest jedną z najbardziej fascynujących postaci, jakie stąpały po tym świecie i każdych kolejnych wakacji znajdował wciąż nowe informacje na temat działalności Lorda. Trafił nawet na Nokturn, ale jaki poważny człowiek zaufa młodemu obcokrajowcowi na tyle, by opowiedzieć mu o tym, jak służył najczarniejszemu magowi wszechczasów? Cleean musiał obrać inną drogę, musiał zdobyć informacje od ludzi, stojący h po drugiej stronie barykady.
Pojechał na wymianę do Hogwartu i zaprzyjaźnił się z człowiekiem, który przez Lorda nigdy nie miał rodziców, który przez Lorda stracił wielu przyjaciół i który uczestniczył w obydwu bitwach o Hogwart u boku samego Harry’ego Pottera – z profesorem Longbottomem.
W wieku siedemnastu lat Clee wiedział już o Riddle’u wszystko, a jego fascynacja przerodziła się w szaloną obsesję. Jedyne, co czego pragnął, to dorównać swojemu mistrzowi. Och, przepraszam, Cleeanie – jedyne, czego pragnął, to przegonić swojego mistrza.
(Nadmienię od razu, że o tej obsesji wiedzą li tylko dwie osoby – brat i kuzyn Cleeana, którzy prędzej umrą, niż pisną komukolwiek słówko.)
3. Pozostałe informacje:
Przedmioty: teoria najczarniejszej magii, wiedza o nekromancji, demonologia zaawansowana, podstawy alchemii, magiczne cyrografy, runy ochronne, łamanie klątw, potężna ochrona przed czarną magią.
Zainteresowania: władza, potęga, zombie.
Inne: mówi po francusku i niemiecku, trochę gra na pianinie, świetnie lata na miotle.